sobota, 30 stycznia 2016

Granat z Habanero - na przysłowiowy ból...gęby. Sos Fire in the Hole.


Lubimy sosy z obietnicą. Z obietnicą mocy i długotrwałego 'sponiewierania'. Nic nie poradzimy na nasz mały masochizm. Przecież wiadomo, że człowiek od razu czuje się lepiej po ostrym sosie. Zwłaszcza, jak już przestanie piec.
Dziś mamy przed sobą sos z bardzo dosłowną i działającą na wyobraźnię nazwą– sos Fire in the Hole. Czy faktycznie nasze gardła oraz odbyty są czymś poważnie zagrożone? Zaraz się dowiemy.



W RĘCE
Nazwa Bull Snort jest już nam dobrze znana. To siostrzana marka Extreme Heat – z której recenzowaliśmy jakiś czas temu zieloniutkiego Blow Torch-a. Całość trzyma pod swoimi skrzydłami firma Texas Tamale, dawny Brazos Legends. Było miło i bezpretensjonalnie, ale tym razem mamy do czynienia z nieco inną papryczką niż jalapeno. Fire in the hole jest bowiem hołdem w kierunku ostrego Habanero (swoją drogą, zastanawiamy się, dlaczego Habanero jest właściwie podstawą wszelakich ostrych sosów – razem ze Scotch Bonnet – przecież na świecie są setki rodzajów ostrej papryki! Prawdopodobnie jest ona po prostu najtańsza i najłatwiejsza w hodowli przy całkiem niezłym smaku...).
Wróćmy do sosu, a właściwie zajrzyjmy do jego wnętrzności. Skład tego Byczka wygląda następująco: Papryczki habanero (33%), ocet, sól, guma ksantanowa, papryka (ale jaka?!) ('capsicum' – być może dodana jako barwnik...). Bardzo prosto, klasycznie. Przewidujemy mocną octowość całokształtu. To całe capsicum, czyli papryka, nieco nas ciekawi – producent nie pochwalił się, co to konkretnie za papryka (czyżby capsicum annum, klasyczna papryka czerwona?) i w jakim celu została tam dodana. Cóż. To pozostanie tajemnicą.

A teraz – sprawdźmy ogniste groźby Fire in the Hole.

W GĘBIE

Piękny, czerwony kolorek - i nawet wygląda na to, że całkiem naturalnie uzyskany. Sos jest gładki, rzadki, żadnych większych grudek ani ziarenek. Dozownik obecny, całe szczęście. Pachnie mocno octowo – z wyraźną nutą papryki. Smakujemy.
Ocet, bardzo intensywnie wyczuwalny, potem lekkie ukłucie papryki – ale to wszystko trwa dosłownie sekundę, bo potem zaczynają nas piec gęby. Gardła palą, usta puchną, język wije się w agonii. Ten sos zdecydowanie nie zostawia czasu na rozgrzewkę – od razu pokazuje, co ma najlepszego – a jest tym spora dawka doznań bólowych. Można się nieco spocić, może nie od samego poziomu ostrości (to w końcu habanero, kiszek nie skręci, przynajmniej nie nam), ale od gwałtowności wrażeń. Sos pali długotrwale, skubaniec nie odpuszcza.
Zastanawiamy się retorycznie, jaki ogląd na całą sytuację miałyby nasze jelita, kiedy doszłoby do skonsumowania większej ilości, ale pewnie wyraziłyby ognisty sprzeciw. Jedna 'rura' na pewno nas już pali.

W GŁOWIE

Fire in the Hole to bardzo nieskomplikowany sos. Prosty w składzie, prosty w działaniu – pali. Zapewne robi tak w obie strony przy większej ilości. Tutaj producentowi wierzymy na słowo. Pomijając te oczywiste atuty – nie ma w sobie zbyt wiele smaku (oprócz octowości i lekkiej sugestii papryki). Albo po prostu nikt nie ma czasu go poczuć, bo skupia się na uspokajaniu swoich wrzeszczących wniebogłosy receptorów bólowych, które w agonię popadają szybko i znienacka. Z jednej strony to niekoniecznie plus, ale z drugiej – to bardzo neutralny sos. Idealny do potraw, którym chce się nadać pikantności – bez większej ingerencji w sprawach smaku. Świetnie sprawdzi się jako dodatek do pizzy, mięsa, marynat... 

Konkurencji jednak niczym nie przebija, oprócz ciekawej i humorystycznej nazwy – której wszechstronnej prawdziwości być może doświadczymy w najbliższych dniach. To niezbyt wiele, żeby się wyróżnić, ale jeśli chcecie mieć coś prostego i ostrego "do wszystkiego" – ten sos jest dla Was.


Ogólna ocena


Smak


Ostrość


1 komentarz:

  1. W ogóle nie jest ostry.. "Gardła palą, usta puchną, język wije się w agonii" ??... Naprawdę...?

    OdpowiedzUsuń