piątek, 5 sierpnia 2016

Symfonia bólu. Sos Puckerbutt I Dare You Stupit!


Nie, Ostrożercy jeszcze nie umarli. Żyją, choć ledwo. Zwłaszcza, że żeby się nieco 'ożywić' postanowili strzelić sobie po łyżeczce jednego z najnowszych sklepowych nabytków – Puckerbutt I Dare You Stupit! (od strasznie dawna marzyliśmy o tym sosie!)

Teraz zacznijmy od początku – zanim przejdziemy do konsumpcji (nie pierwszej zresztą!) - warto wspomnieć nieco o historii i Twórcy tego sosu. Tak, wyróżnienie słowa „Twórca” jest tutaj zamierzone. Otóż autorem tego niepozornie wyglądającego sosu (choć Nam etykieta bardzo się podoba, bo jest taka niewinna - choć  przy okazji całkiem estetyczna i dobrze wykonana) jest nikt inny, tylko sam Ed Currie, zwany Smokin' Edem – ojciec najostrzejszej papryki na świecie, czyli Caroliny Reaper.
Tymże właśnie jest I Dare You Stupit! - Caroliną Reaper. Sos powstał jeszcze przed oficjalnym nadaniem tej nazwy, dlatego etykieta głosi, że zawiera „jedną z papryk-eksperymentów Eda, o mocy ponad 1,4mln SHU, przetestowaną na czołowej sławy uniwersytecie”. Na stronie Puckerbutt Pepper Company, oprócz uśmiechniętego nieco maniakalnie Eda grzebiącego gołymi rękami w Karolince znajduje się informacja, że I Dare You Stupit! osiąga 1 200 000 SHU +. Na początku nieco lico nam zbladło, bo to niebagatelna liczba, nawet jak na doświadczonego Ostrożercę. Nie daliśmy się jednak złamać i chwyciliśmy za butelkę (zwyczajnie wygrała ciekawość - jak wiadomo, pierwszy stopień do Piekła).

W RĘCE


Popatrzmy najpierw na skład, bo dobry skład to podstawa. Wygląda on następująco:
Ocet (ryżowy, jak twierdzi opakowanie), papryka, guma ksantanowa (naturalny stabilizator). 
OK. Całkiem... prosto i naturalnie, bez żadnych dodatków i dosmaczaczy. Ale to dobrze, bo to nasze pierwsze poważne spotkanie z czystą Caroliną Reaper, nieudziwnioną żadnymi przyprawami - warto by było dobrze 'przyjrzeć' się jej smakowi. Nie powiemy, narobiło się wokół niej parę legend (przypomnijmy tutaj słynny już filmik Good Mythical Morning - KLIK). Oczywiście, sos to nie jest to samo co świeża papryka – ale respekt odczuwamy.
Konsystencja sosu jest dość rzadka, lekko wodnista – ale widać wyraźnie pływające w niej kawałki papryki. Jeśli odstawi się Puckerbutt I Dare You Stupit! Na jakiś czas – widać jak papryka oddziela się od octowej bazy. Jest jej całkiem sporo, choć składu procentowego nie poznamy. Jedzmy zatem! (wierzący mogą się najpierw przeżegnać)

W GĘBIE


Pachnie..dość ciekawie. Wyczuwamy lekką octowość, ale nienachalną. Poza tym – papryka, ale taka, że nasze ślinianki automatycznie zaczęły pracę. Jest dozownik, choć w tym wypadku to średni pomysł, bo po jakimś czasie drobinki papryki nieco go zapychają, trzeba intensywnie wytrząsać (może to sposób producenta, żeby ludzie nalewali sobie go więcej? Kto wie...).
Generalnie zapach jest lekko metaliczny (typowy dla papryk z wysokim stężeniem kapsaicyny) i bardzo... owocowy. Jest zdecydowanie bardziej owocowy i mniej metaliczny niż sosy z Jolokią, np. Satan's Revenge, który wykręcał zapachem metalu nochale.
Wstrząsamy. Cztery kropelki. Jedzmy.
Pierwsze wrażenie. Owocowo. Bardzo! Czuć słodycz – raczej z octu ryżowego, ale kto wie, możliwe, że jest to też właściwość tej papryki. Tak czy siak, totalnie CZUĆ różnicę w rodzaju zastosowanego octu – na plus, oczywiście. Dobra, wróćmy do sosu. Ostrość? ZDECYDOWANIE obecna. Boli. Pali. Pozwala poczuć gdzie dokładnie znajduje się Wasz przełyk oraz żołądek (pamiętajcie tylko, żeby wytrząsnąć go nieco więcej, gdyż cała moc kryje się w kawałeczkach papryki! To nie jest skoncentrowany, zmielony na puree sos!). Jest uporczywy, ale nie boli w taki sposób, jak sosy z ekstraktem – np. Mad Dog 357 (recenzja wkrótce!). Kiszki jednak głośno protestują i co wrażliwsi mogą doznać skrętu. Ciekawostka: ten ból wydaje się... naturalny, jakkolwiek dziwnie to nie brzmi. Nie dostajemy kopa w niewymowne od razu, bezpardonowo – ból się rozwija i trwa, jak symfonia (dobra, teraz wychodzimy na masochistów – albo fanów Hellraiser'a). Po paru minutach nadal nasze gęby odczuwają I Dare You Stupit! Dawno żaden sos tak długo nie utrzymywał się nam w paszczy. Brawo.

W GŁOWIE


Puckerbutt I Dare You Stupit! - ten sos zdecydowanie ma moc. Jednocześnie jest tak naturalny i fajnie skonstruowany, że nie mamy go dość po jednej dawce – a nie tak, jak dzieje się to w przypadku sosów z ekstraktem czy oleożywicą. Nie wiemy, czy faktycznie ostrość tego cuda oscyluje na poziomie 1 200 000 SHU, dużo zależy od partii produktu i użytych w niej papryk. Na samym początku testu wydaje się, że nie, ale dajcie mu się rozwinąć.
Tkwi w nim mała zdradliwość – jest dobry, jest ostry, jest z Caroliny Reaper.
Nie łudzimy się, że surowa Karolinka popieściłaby nas zdecydowanie mniej delikatnie, ale konsumpcja jej w takiej formie chyba zdecydowanie bardziej wyjdzie na zdrowie naszemu ciału.
Serio, chce się tego sosu UŻYWAĆ – a nie odstawić gdzieś na półkę, do kolekcji i po to, żeby podpuszczać znajomych. Minusem na pewno jest rozdrobnienie papryki i dozownik, który nieco się zapycha, a drobinki pozwalają nieco nierównomiernie poczuć smak – partia bez nich jest słabsza, potem zbyt harkorowa. Cóż, loteria, jak w życiu. Podsumowując, Ed zrobił naprawdę dobrą robotę (ale w sumie nie spodziewaliśmy się, że będzie inaczej...)
Zdecydowanie polecamy – i nie jest to chwyt marketingowy ;)


Sos Puckerbutt I Dare You Stupit! znajdziecie tutaj: BĘDZIE PIEKŁO
Inne sosy od Puckerbutt Pepper Company - KLIK



Ocena ogólna:

Ostrość: 


Smak: