wtorek, 26 stycznia 2016

Zielonooki Bandyta. Sos Gringo Bandito Green by Dexter Holland.

Proszę, proszę. Kojarzycie Dextera Hollanda, wokalistę The Offspring? Tak? A wiedzieliście, że produkuje swój własny ostry sos? Damy głowę, że nie. My w sumie też nie byliśmy tego świadomi, dopóki nie dostaliśmy go we własne ręce – a właściwie trzy jego wersje: Green, Original Red i Super Hot (dzięki uprzejmości Gringo Bandito Polska, z którymi mamy nadzieję nawiązać współpracę, ale o tym w innym wpisie). 
Oto co mówi o swoim sosidle sam pomysłodawca, Dexter Holland:
„Mam nadzieję, że docenisz śmiały, a jednocześnie przyjemnie kuszący smak mojego nie-tak-sławnego zielonego sosu paprykowego. Przez ponad pięć lat poszukiwałem wzdłuż i wszerz perfekcyjnej kombinacji papryki i przypraw, żeby  uczynić twoje kolejne doświadczenie smakowe całkowitym zaskoczeniem. Postarałem się także, żeby sos nie sprawiał niespodzianek tam, gdzie król chodzi piechotą. Spróbuj go na tacos, burrito, jajkach, pizzy – to jak impreza w twoich ustach. Gwarantuję to osobiście.”

 No dobra, Dexter, zachęciłeś nas. Na pierwszy ogień wybieramy wersję Green. Zobaczmy, co to za Bandyta.


W RĘCE

Sos ma pięknie zielony kolor i gładką konsystencję bez żadnych drobinek. Dość gęsty. Dozownik obecny. Całkiem niezła etykieta, tak swoją drogą, choć rzadko to mówimy o sosie – może dlatego, że większość jest zupełnie przeciętna. Ta jakoś nas zauroczyła. Od razu wiadomo, o co chodzi. Nie oceniajmy jednak sosu po butelce: zobaczmy, co kryje we wnętrzu tego Jankesa.
Skład: woda, papryka Habanero, papryka Serrano, Jeszcze Więcej Papryki, Ocet, Sól, Mojo, Przyprawy i guma ksantanowa. A to ciekawe. Pierwszy raz widzimy paprykę Serrano w ostrym sosie. Już wiadomo, skąd kolorek, choć automatycznie wszystko, co zielone budzi u nas skojarzenia z Jalapeno. Ale dobrze, że coś jeszcze potrafi Nas zaskoczyć. Kolejną ciekawą rzeczą jest tutaj 'Mojo'. Przez chwilę moglibyśmy pomyśleć, że ktoś Nas tutaj czaruje, bo „mojo” jest rodzajem amuletu, czaru lub uroku w wierzeniach Hoodoo, ale spokojnie. Mojo to również rodzaj specjalnego sosu przyrządzanego na bazie oliwy, soli, wody, przypraw i mieszanki lokalnych papryk, specjalność kuchni hiszpańskiej i portugalskiej. Jesteśmy autentycznie zaciekawieni, co też ten Dexter Holland nam tutaj wyczarował.

W GĘBIE


Pierwsze, co Nas uderza, to zapach: jest mocno ziołowy – autentycznie czujemy kolendrę! Zaraz potem pojawia się sugestia paprykowości, ale niekoniecznie takiej z Piekła rodem. Zdegustujmy.
Ziołowo. Bardzo, bardzo ziołowo. Zaraz potem czujemy wyrazistą, lekko kwaśną paprykę – to zdecydowanie nie jest Habanero, więc ani chybi Serrano. Habanero również obecne – nasze receptory bólowe zdecydowanie Nam przytakują. Aczkolwiek, musimy przyznać, ten sos ma zdecydowanie tzw. opóźniony zapłon. Jesz go, wydaje Ci się, że jest zupełnie łagodny, a potem - ups, to jednak nie dressing do sałatek... Takie rzeczy są najbardziej zdradliwe. A teraz ciekawostka – w tym sosie praktycznie nie czuć octu! Cała kompozycja smakowa opiera się na ziołach i papryce. Pali umiarkowanie, przyjemnie, ale dość wytrwale. Nie spocimy się przy tym sosie, ale też nie takie jest jego przeznaczenie. Ma smakować.

W GŁOWIE

Szczerze mówić, nie spodziewaliśmy się, że sos sygnowany znanym nazwiskiem będzie  czymś więcej, niż próbą wyciągania kasy od fanów marki "The Offspring". Myliliśmy się. Pan Dexter Holland odrobił pracę domową i przez 5 lat poszukiwań raczej nie próżnował. Ten ostry sos jest...inny. Pewien schemat 'zielonego sosu' został tutaj złamany – na pierwszy rzut oka dalibyśmy się pokroić, że stoi przed nami typowe Jalapeno z dodatkami. Ciekawy eksperyment, to połączenie ziołowości i ostrości. Nie ma dominującego, octowo-paprykowego smaku, więc będzie świetny do dań, które już same w sobie są wyraziste – a on po prostu wzniesie ich smak na wyższy poziom. Ostrość nas zadowala, jeśli chodzi o codzienny użytek – widzimy go w domowym pesto, na kanapkach, do białej ryby i w jajecznicy.


Ocena ogólna:

Smak:

Poziom ostrości:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz