niedziela, 6 września 2015

Pogromcy Duchów polegną. Melinda's Ghost Pepper Sauce



W RĘCE

Taaak, nareszcie zrobiło się chłodniej, możemy więc kontynuować przygodę tropem ekstremalnych smaków. Dziś – kolejna Melinda, tym razem w zjawiskowo pikantnej wersji z Ghostem, czy też inaczej – Bhut Jolokią (znana również jako Naga Jolokia - 1,041,427 SHU, jedna z najostrzejszych papryk wyhodowanych przez człowieka). Może być ciekawie, również dlatego, iż producent szczyci się stosowaniem wyłącznie naturalnych składników bez wzmacniaczy ostrości. Nakierujmy więc strumień świadomości prosto na skład tego Duszka: papryka Naga Jolokia (50%!), marchew, papaja, sok z limonki, ocet, cebula, marakuja, kwas cytrynowy, czosnek i sól. Faktycznie naturalnie (oraz bezglutenowo), a nasza wyobraźnia pracuje w najlepsze. Jolokia! Tyle dobra! Zapowiada się niezła manifestacja mocy.
Ciekawe, jak z owocową nutą, której fanami raczej nie jesteśmy. Sos jest lejący się, ale treściwy, dozownik jednakże zaprojektowano dość szeroki, co może utrudniać odmierzanie bardzo niewielkich ilości. Pływają sobie w nim beztrosko kawałki papryki, owoców i warzyw, normalnie jak na wakacjach. Zapach jest…bardzo paprykowy, kwaskowaty i prawie bolesny. Nie udało nam się co prawda znaleźć informacji, ile SHU zawiera w sobie to cudo, ale przy takim procencie papryki szacujemy, że kopie na poziomie około 400-450 tysięcy jednostek w Skali Scoville’a. Ach, łapki już świerzbią, bierzmy się do degustacji. Ciekawe, czy będziemy tego żałować.

W GĘBIE

Bogowie.
Ten sos jest bezpardonowy niczym Urząd Skarbowy i nie bawi się w żadne grzeczności. Na dzień dobry zdejmuje z ciężkiego buciora nasze podniebienie, siada na nim okrakiem i urządza sobie sesyjkę akupunktury. Duch jest zdecydowanie Poltergeistem, bo mocno broi. Ostrość jest bardzo dobitna, pierwszoplanowa, co wrażliwsi mogą się dodatkowo wzruszyć. Po paru sekundach gdzieś tam w tle rozlewa się lekka kwaskowatość, owocowych nut nie stwierdzono, ale sos nie jest do końca czystą ostrością, więc coś tam działa. Ilość testowa (na wykałaczkę) od razu rozgrzewa, podnosi temperaturę i sprawia, że nasze policzki zaczynają pałać (prawie) dziewiczym rumieńcem. Pieczenie na umiarkowanym poziomie utrzymuje się dość długo. Jest przy tym całkiem miłe, nie wykręca kiszek, co jest dużym plusem, bo to w sumie żadna przyjemność. Mocna rzecz - przy okazji dość smaczna. Ghost smakowo (jak również ostrością!) zdecydowanie bije recenzowanego w ostatnim poście Ass Reapera. PRZYPOMINAMY O UMYCIU RĄK. Ostrożerczyni nie zrobiła tego wystarczająco dokładnie - po czym podrapała się w powiekę...

W GŁOWIE

Melinda Ghost nie zawiodła naszych oczekiwań. W sumie, marka trochę zobowiązuje. Jest to jeden z ostrzejszych sosów w naszym (wciąż poszerzającym się!) repertuarze. Zdecydowanie wart przetestowania i wyrobienia sobie własnej opinii. Ogólnie bardzo podoba nam się trend testowania naturalnych możliwości papryki, czyli w praktyce tego, jak bardzo pikantny może być sos bez dopalaczy. Melinda bez dwóch zdań robi to dobrze, co rozgrzewa nasze ostrożerne serca (i inne części ciała). Wyszło fajnie, naturalnie i z naprawdę niezłym wykopem. Naszym zdaniem Ghost to sos dobry zarówno do czelendżowania znajomych – jak i konsumpcji z kawałem mięcha czy też na pizzy. Nie jesteśmy specjalistami od zjawisk paranormalnych, ale mamy przeczucie, że ten sos będzie regularnie nawiedzał naszą kuchnię.

By Ostrożerczyni.

6 komentarzy:

  1. no daj rade nie powiem, lyzeczka tego sosu to juz ekstremalna jazda w gębie

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie kupię ten sos?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Łyżeczka deserowa i... łagodny. Coś tam było czuć, ale na lajcie w 5 minut zjadłbym cała butelkę.

    OdpowiedzUsuń