Taaak, nareszcie zrobiło się chłodniej, możemy więc
kontynuować przygodę tropem ekstremalnych smaków. Dziś – kolejna Melinda, tym
razem w zjawiskowo pikantnej wersji z Ghostem, czy też inaczej – Bhut Jolokią (znana również jako Naga Jolokia - 1,041,427 SHU, jedna z najostrzejszych papryk wyhodowanych przez człowieka).
Może być ciekawie, również dlatego, iż producent szczyci się stosowaniem
wyłącznie naturalnych składników bez wzmacniaczy ostrości. Nakierujmy więc strumień świadomości prosto na skład
tego Duszka: papryka Naga Jolokia (50%!), marchew, papaja, sok z limonki, ocet,
cebula, marakuja, kwas cytrynowy, czosnek i sól. Faktycznie naturalnie (oraz
bezglutenowo), a nasza wyobraźnia pracuje w najlepsze. Jolokia! Tyle
dobra! Zapowiada się niezła manifestacja mocy.
Ciekawe, jak z owocową nutą, której fanami raczej nie
jesteśmy. Sos jest lejący się, ale treściwy, dozownik jednakże zaprojektowano
dość szeroki, co może utrudniać odmierzanie bardzo niewielkich ilości. Pływają
sobie w nim beztrosko kawałki papryki, owoców i warzyw, normalnie jak na
wakacjach. Zapach jest…bardzo paprykowy, kwaskowaty i prawie bolesny. Nie udało
nam się co prawda znaleźć informacji, ile SHU zawiera w sobie to cudo, ale przy
takim procencie papryki szacujemy, że kopie na poziomie około 400-450 tysięcy
jednostek w Skali Scoville’a. Ach, łapki już świerzbią, bierzmy się do
degustacji. Ciekawe, czy będziemy tego żałować.
W GĘBIE
Bogowie.
Ten sos jest bezpardonowy niczym Urząd Skarbowy i nie bawi się w żadne grzeczności. Na dzień dobry zdejmuje z ciężkiego buciora nasze podniebienie, siada na nim okrakiem i urządza sobie sesyjkę akupunktury. Duch jest zdecydowanie Poltergeistem, bo mocno broi. Ostrość jest bardzo dobitna, pierwszoplanowa, co wrażliwsi mogą się dodatkowo wzruszyć. Po paru sekundach gdzieś tam w tle rozlewa się lekka kwaskowatość, owocowych nut nie stwierdzono, ale sos nie jest do końca czystą ostrością, więc coś tam działa. Ilość testowa (na wykałaczkę) od razu rozgrzewa, podnosi temperaturę i sprawia, że nasze policzki zaczynają pałać (prawie) dziewiczym rumieńcem. Pieczenie na umiarkowanym poziomie utrzymuje się dość długo. Jest przy tym całkiem miłe, nie wykręca kiszek, co jest dużym plusem, bo to w sumie żadna przyjemność. Mocna rzecz - przy okazji dość smaczna. Ghost smakowo (jak również ostrością!) zdecydowanie bije recenzowanego w ostatnim poście Ass Reapera. PRZYPOMINAMY O UMYCIU RĄK. Ostrożerczyni nie zrobiła tego wystarczająco dokładnie - po czym podrapała się w powiekę...
Ten sos jest bezpardonowy niczym Urząd Skarbowy i nie bawi się w żadne grzeczności. Na dzień dobry zdejmuje z ciężkiego buciora nasze podniebienie, siada na nim okrakiem i urządza sobie sesyjkę akupunktury. Duch jest zdecydowanie Poltergeistem, bo mocno broi. Ostrość jest bardzo dobitna, pierwszoplanowa, co wrażliwsi mogą się dodatkowo wzruszyć. Po paru sekundach gdzieś tam w tle rozlewa się lekka kwaskowatość, owocowych nut nie stwierdzono, ale sos nie jest do końca czystą ostrością, więc coś tam działa. Ilość testowa (na wykałaczkę) od razu rozgrzewa, podnosi temperaturę i sprawia, że nasze policzki zaczynają pałać (prawie) dziewiczym rumieńcem. Pieczenie na umiarkowanym poziomie utrzymuje się dość długo. Jest przy tym całkiem miłe, nie wykręca kiszek, co jest dużym plusem, bo to w sumie żadna przyjemność. Mocna rzecz - przy okazji dość smaczna. Ghost smakowo (jak również ostrością!) zdecydowanie bije recenzowanego w ostatnim poście Ass Reapera. PRZYPOMINAMY O UMYCIU RĄK. Ostrożerczyni nie zrobiła tego wystarczająco dokładnie - po czym podrapała się w powiekę...
W GŁOWIE
Melinda Ghost nie zawiodła naszych oczekiwań. W sumie, marka
trochę zobowiązuje. Jest to jeden z ostrzejszych sosów w naszym (wciąż
poszerzającym się!) repertuarze. Zdecydowanie wart przetestowania i wyrobienia
sobie własnej opinii. Ogólnie bardzo podoba nam się trend testowania naturalnych
możliwości papryki, czyli w praktyce tego, jak bardzo pikantny może być sos bez
dopalaczy. Melinda bez dwóch zdań robi to dobrze, co rozgrzewa nasze ostrożerne serca (i inne części ciała). Wyszło fajnie, naturalnie i z
naprawdę niezłym wykopem. Naszym zdaniem Ghost to sos dobry zarówno do
czelendżowania znajomych – jak i konsumpcji z kawałem mięcha czy też na pizzy. Nie
jesteśmy specjalistami od zjawisk paranormalnych, ale mamy przeczucie, że ten
sos będzie regularnie nawiedzał naszą kuchnię.
By Ostrożerczyni.
By Ostrożerczyni.
no daj rade nie powiem, lyzeczka tego sosu to juz ekstremalna jazda w gębie
OdpowiedzUsuńGdzie kupię ten sos?
OdpowiedzUsuńTK Maxx blue city
Usuńjest PYSZNY.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŁyżeczka deserowa i... łagodny. Coś tam było czuć, ale na lajcie w 5 minut zjadłbym cała butelkę.
OdpowiedzUsuń