niedziela, 12 lipca 2015

Prosimy na drażnić smoka. Iguana En Fuego Hot Pepper Sauce




W RĘCE

Kolejny sos ze stajni Iguany – „En Fuego” - czyli po hiszpańsku „w ogniu”. A więc, Kostaryka, palmy, dojrzewające w słońcu papryczki … Ślinka cieknie, prawda? Według producenta ma być super mocno i ogniście, bo oprócz habanero (46,8%, czyli dość dużo) to cudo ma w sobie parę kropel (2,5%) oleożywicy z ostrej papryki (nie jest napisane z jakiej, ale podejrzewamy iż jest to habanero, choć niektóre źródła wskazują, że jest dopalona kapsaicyną). Oleożywica to superskoncentrowany ekstrakt, stosowany głównie w celu aromatyzowania danego produktu – w tym wypadku ma go znacznie „dopalić” ostrością. Najczęściej uzyskuje się ją z suszonych papryk, jest ciemna i ma intensywny aromat. Jedna kropla to za dużo J. Poza tymi składnikami mamy tutaj jeszcze trochę wody, ocet, cebulę, ananas, sok limonowy, papaję, markuję, marchewkę, sól, cebulę w proszku, cukier trzcinowy, gumę ksantanową (jako emulgator), czosnek w proszku i kwas askorbinowy. Puff, dużo tego. Owoce jako „zmiękczacze” ostrości, trochę przypraw, nieco kwaśnych rzeczy…wygląda bombowo, choć nie zawsze więcej znaczy lepiej. Kolor ciemnopomarańczowy, ciemniejszy niż większość sosów z tej papryki, w środku pływają nasionka. Spróbujmy.

W GĘBIE

Pachnie ostro i bardzo zachęcająco. Nie powiem, włoski w naszych nosach nieco zmieniły kolor. Sos jest gęsty, jaszczur leniwie wystawia łeb ze swojej kryjówki. Jemy. Jest delikatnie kwaśno, troszkę słodkawo, mało słono – i KA-BOOM! Jaszczur nas udziabał. Zaczyna boleć - i to całkiem mocno. Piecze, pali, szczypie – nic innego, tylko nasze podniebienie faktycznie stanęło w ogniu. Stan ten utrzymuje się dość długo, około 4 minut. Dostaje się również brzuchom – dawno nie jedliśmy sosu, który sprzedałby nam kopa i w gębę, i w przełyk – i w żołądek. Jelita zdecydowanie poszły w ruch. Na nasze czoła występuje lekki pot. Bolesność przenosi się również na wargi, mogą spuchnąć nieznacznie. Radzimy bardzo dokładnie umyć ręce po degustacji. BARDZO DOKŁADNIE. Nie wierzymy źródłom, które twierdzą, że ten sos to – bagatelka - 100 000 SHU. Ten kolega ma zdecydowanie większą moc. Wyceniamy go na około 350 000 SHU.

W GŁOWIE

Szczerze mówiąc, po ostatniej Iguanie – XXX – nie spodziewaliśmy się, że ta marka może wypuścić coś naprawdę ostrego. Ot, mocni w gębie. A tu proszę – Iguana En Fuego jest godna swojej nazwy. Ten sos zdecydowanie należy dawkować z umiarem, nie polecamy początkującym. Wielka szkoda, że nie ma w nim kroplomierza – byłoby to zdecydowanie ułatwienie dla użytkownika. Fajny sos do „doostrzenia” innych potraw – dzięki swojemu skoncentrowaniu parę kropel z pewnością wystarczy J. Trudno mówić o smaku, kiedy tak pali – ale sos ma fajną, owocową nutę (za którą my, Ostrożercy, nie przepadamy – ale w tym wypadku spełnia swoje zadanie). Generalnie, polecamy sos wielbicielom długotrwałego palenia i „ostrych” żartów na imprezach. Aczkolwiek niedługo pojawi się recenzja produktu, który go nieco zdeklasuje J. Tak czy siak, warto spróbować tego sosu. 


Ocena ogólna:

Smak:

Ostrość:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz