Dziś mamy dla was danie zainspirowane wizytą w jednej ze
stołecznych restauracji - Naam Thai,
którą swoją drogą serdecznie polecamy, bo gotują tam zacnie - i przy całej
naszej wiedzy i umiejętnościach daleko nam do nich. (No i harissę robią
pierwsza klasa. Dzięki znajomościom tamże w naszej lodówce dumnie stoi słoiczek
tego ostrego przysmaku. Ech, to jest życie. Kiedyś zrobimy swoją.)
Cóż. Bierzmy się za gotowanie. Na tapetę wzięliśmy zielone
curry. Ha! Istny temat-rzeka. Samo curry to nazwa nie samej potrawy, a sposobu
jej przygotowywania – to zwyczajnie topienie mięsa, warzyw lub owoców morza w
gęstym sosie z przyprawami. Powędrowało w daleki świat z Indii, a w naszym
kręgu kulturowym nazwą ‘curry’ obdarza się mieszankę przypraw w formie proszku
lub pasty. Przyprawa taka najczęściej zawiera w sobie kurkumę, imbir, pieprz,
kmin rzymski i chili – ale warianów i wszelakich mieszanek curry (zwanych
tradycyjnie masalami) nie sposób zliczyć. W Azji curry to przede wszystkim
danie bardzo lokalne – w zależności od regionu sposób jego przygotowania jest
zgoła odmienny, wyróżniający je spośród współbraci. Curry z mleczkiem kokosowym
i dużą ilością trawy cytrynowej jest daniem inspirowanym kuchnią tajską. Potrawa ta zdecydowanie kojarzy nam się z pobytem na jakiejś egzotycznej wyspie...:)
Fantastycznie przeplatają się tutaj aromaty trawy cytrynowej, słodycz mleczka
kokosowego i ostrość harissy. Pycha!
Dla 2-3 osób
Składniki:
1 średniej wielkości papryka
2 średnie cebule
2-3 świeże papryczki chili
Łyżka harissy (można zastąpić bardzo ostrą papryką w proszku
lub posiekać 3-4 suszone papryczki chili)
Łyżka trawy cytrynowej
Pół słoiczka zielonej pasty curry (około 3 łyżeczek - u nas
Tao Tao)
3 ząbki czosnku
Pół średniej cukinii
Pół puszki mleka kokosowego
1 łyżeczka cukru trzcinowego
Sól, pieprz, otarta skórka z limonki, sok z limonki, słodka
papryka, sos sojowy, olej
Mięso kroimy w 3-4 centymetrową kostkę, solimy i rozbijamy tłuczkiem na w
miarę płaskie kawałki. Wrzucamy do miski, dodajemy łyżeczkę zielonej pasty
curry, harissę, łyżeczkę papryki i pół łyżeczki pieprzu. Polewamy 1-2 łyżkami
sosu sojowego. Mieszamy i odstawiamy na chwilkę, żeby składniki się przegryzły.
W tym czasie siekamy drobno papryczki chili oraz czosnek. W woku rozgrzewamy
łyżkę oleju, wrzucamy pokrojone warzywa razem z łyżką trawy cytrynowej. Smażymy
chwilkę - aż aromaty się uwolnią.
Dodajemy mięso i pokrojoną w grubą kostkę
cebulę – wraz z łyżką zielonej pasty curry. Nie żałujcie jej, niech dobrze
wytaplają się w niej wszystkie składniki J Kiedy cebula nieco
zmięknie, a mięso trochę się podsmaży, wrzucamy pokrojoną na mniej-więcej 4-ro
centymetrowe kawałki fasolkę, pokrojoną w paski paprykę, bambusa i cukinię
(pokrojoną w paski lub plastry). Mieszamy, dodajemy do tego dwie łyżki sosu
sojowego, cukier trzcinowy oraz otartą skórkę z limonki. Dusimy chwilkę aż
warzywa zmiękną lekko (najbardziej chodzi tutaj o fasolkę!). Jeśli wątroba
pozwala, możemy dorzucić jeszcze z pół łyżeczki harissy, na zdrowie!
Kiedy warzywa są już miękkie (ale wciąż sprężyste i jędrne, więc nie przesadzajmy z duszeniem!), wlewamy do naszego curry pół puszki mleka kokosowego i sok wyciśnięty z jednej limonki. Dodajemy pozostałą część pasty curry i trzymamy na małym ogniu około 5 minut często mieszając. Po tym czasie zielone curry jest gotowe do konsumpcji – dla głodomorów polecamy pałaszować je z ryżem w podanym osobnej miseczce.
Smacznego!
( po tajsku - อร่อย!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz