niedziela, 20 grudnia 2015

Śledź w sombrero! Pikantna meksykańska sałatka śledziowa z jalapeno.

Dzisiaj mamy dla Was coś w świątecznym klimacie – a mianowicie - ŚLEDZIE. No cóż, jaki jest śledź, każdy widzi. Nam nieco zbrzydły te wszystkie rolmopsy, sosy śmietanowe i tak dalej - wszystko wtórne, jak śledź z olejem. Tradycja tradycją, ale nuda w kuchni nigdy nie była naszą mocną stroną Mocy... :) Jeśli Wy też macie ochotę na odczarowanie tej ryby, zapraszamy do spróbowania ciekawej wariacji - śledź a'la Meksyk!


Meksykańska sałatka śledziowa z jalapeno i pepperoni

Składniki:
4 duże filety śledziowe (najlepiej z zalewy octowej)
1 średnia cebula
puszka kukurydzy
puszka fasoli czerwonej
mały słoiczek marchewki z groszkiem (konserwowych, około 150-200g)
dwa duże ząbki czosnku
3 papryczki pepperoni
3 papryczki jalapeno
2 łyżki oliwy z oliwek
łyżka suszonego oregano
łyżka suszonej bazylii
łyżeczka papryki słodkiej, pół łyżeczki czarnego pieprzu
sól do smaku
sos Encona Hot Pepper Sauce do smaku [KLIK]

Sposób przygotowania:

Filety kroimy na drobne kawałki, przekładamy do miski, dodajemy posiekaną drobno i sparzoną wrzątkiem cebulę i czosnek oraz drobno pokrojone papryczki pepperoni i jalapeno; dodajemy łyżkę oliwy, mieszamy i odstawiamy na pół godziny w chłodne miejsce.
Do osobnej miski wrzucamy fasolę, marchewkę i groszek, dodajemy przemacerowane śledzie z papryką, pozostałą oliwę, zioła i wszystkie przyprawy. Mieszamy dokładnie i doprawiamy solą wedle uznania. Bardzo polecamy dorzucenie łyżeczki Encony Hot Pepper. Tak "do smaku", fajnie pracuje ze śledziem :)
Wstawiamy do lodówki na 3-4 godziny, żeby składniki dobrze się przegryzły.
Potem już tylko zajadamy :)


Smacznego!


czwartek, 17 grudnia 2015

Zamiast świątecznego kominka...Encona West Indian Hot Pepper Sauce


Encona, tak. Tym razem na warsztat wzięliśmy producenta europejskiego – a konkretnie pochodzącego z Wielkiej Brytanii. Jeśli chodzi o Kuchnie Świata w Europie, UK wiedzie prym w produkcji praktycznie wszystkich przysmaków kuchni indyjskiej, orientalnej, dalekowschodniej – i oczywiście, ostrych sosów. Głównym powodem tego stanu rzeczy jest długa (i krwawa) kolonialna przeszłość, oraz, nie ukrywajmy, mocno multikulturowe społeczeństwo zamieszkujące aktualnie Wyspy. W stajni Encony znajduje się całkiem pokaźna ilość sosów - do tej pory naliczyliśmy 13 pozycji. Są one inspirowane różnymi regionami świata – Ameryką, Azją, Karaibami, Dalekim Wschodem, Afryką... Jasne, trochę tego jest, wszystko to ładne i cieszące oko różnorodnością, ale czy warto się wybierać w taką podróż? Pakujmy więc manatki i sprawdźmy na własnej skórze.
Ahoj przygodo!


W RĘCE

Odkręćmy. Pierwsze sztachnięcie mówi nam, że to sos idealny na pobudkę. Polecamy śpiochom. Wita nas mocno octowa papryka, która wwierca się NATYCHMIAST głęboko w nasze nozdrza, dociera do mózgu, który dostaje z liścia, a potem wraca, kopiąc dyskretnie ślinianki. No dobra, mało dyskretnie. Po dwóch sekundach ślinimy się jak psy Pawłowa. Konsystencja jest dość rzadka, lejąca się, choć zdecydowanie widać kawałki papryki i innego dobra. Nieszczególnie cieszy nas brak dozownika, ale w sumie sos nie należy do tych ekstremalnych, żeby trzeba było odmierzać go kropelka po kropelce. Ponadto ma ładny, intensywnie pomarańczowy kolor. Wygląda naturalnie, ale dla pewności przejdźmy do składu. Nasz ostry przyjaciel ma w sobie następujące składniki: mieszankę papryczek (64%) [papryczki habanero, scotch bonnet, sól, regulator kwasowości: kwas octowy], woda, regulator kwasowości: kwas octowy, sól, cebula, gorczyca, skrobia modyfikowana kukurydzana, stabilizator: guma ksantanowa. Całkiem, całkiem przyzwoicie. Żadnych sztucznych barwników ani smakowitych poprawiaczy ostrości (zabronionych przecież w UE!). Jeśli chodzi o paprykę, skład mieszanki wygląda obiecująco. Łyżki w dłoń i testujemy!

W GĘBIE

Kwaśno. O dziwo, nie jest to kwaśność typowo octowa, tylko bardziej...hm, wydaje się, że pochodząca z papryki? Ciężko orzec. Jest w niej pewna nutka cytryny, której przecież nie ma w składzie! Ciekawe. Druga rzecz, w sumie łącząca się z pierwszą: paprykowo. Bardzo, bardzo paprykowo. Ten sos właściwie to papryką stoi. Przy okazji jest mało słony, więc nic nie tłumi smaku, który utrzymuje się dość długo. Ostrość? Przy sporej ilości naraz lekki rumieniec wstępuje na nasze piękne blade lica, ale nie ma on większego związku z bólem. Ogrzewa od środka, pali przyjemnie, ale umiarkowanie, więc nasze jelita i żołądki oddychają z ulgą (od czasu do czasu trzeba). Czujemy się jak przy świątecznym kominku, śnieg za oknem, wieje, a tutaj cieplutko, nawet delikatnie przypieka - tylko tym razem od wewnątrz :)

W GŁOWIE

Pierwsze spostrzeżenie: dobrze złożony. Prosty, nieskomplikowany skład dający całkiem niezły efekt. Ten sos ma zdecydowanie więcej smaku niż palącej, czystej ostrości. To taki produkt codziennego użytku: na kanapkę, do pizzy, pieczonego kurczaka czy frytek, nawet w większych ilościach. Mocno uniwersalny, nie pogryzie się z żadną potrawą, która potrzebuje odrobiny pikanterii. Nas urzekł właśnie taką prostotą. Butelka jest spora, choć u nas kończy się szybko, ponieważ jedno z nas, Ostrożerców, jest od tego sosu uzależnione w bardzo poważny sposób i dodaje go do WSZYSTKIEGO :) Momentami irytuje brak dozownika, ale to nic, ewentualnie więcej radości (albo konwulsji ze strony współjedzących). Podsumowując, wyspiarze całkiem nieźle sobie poradzili, udowadniając tym samym, że znają się na ostrych rzeczach wcale niezgorzej niż Amerykanie. Brawo.


Gdzie kupić? Oczywiście na BĘDZIE PIEKŁO!



Ocena ogólna
Smak
Ostrość