Encona, tak. Tym razem na warsztat wzięliśmy
producenta europejskiego – a konkretnie pochodzącego z Wielkiej
Brytanii. Jeśli chodzi o Kuchnie Świata w Europie, UK wiedzie prym
w produkcji praktycznie wszystkich przysmaków kuchni indyjskiej,
orientalnej, dalekowschodniej – i oczywiście, ostrych sosów.
Głównym powodem tego stanu rzeczy jest długa (i krwawa) kolonialna
przeszłość, oraz, nie ukrywajmy, mocno multikulturowe
społeczeństwo zamieszkujące aktualnie Wyspy. W stajni Encony
znajduje się całkiem pokaźna ilość sosów - do tej pory
naliczyliśmy 13 pozycji. Są one inspirowane różnymi regionami
świata – Ameryką, Azją, Karaibami, Dalekim Wschodem, Afryką...
Jasne, trochę tego jest, wszystko to ładne i cieszące oko
różnorodnością, ale czy warto się wybierać w taką podróż?
Pakujmy więc manatki i sprawdźmy na własnej skórze.
Ahoj
przygodo!
W RĘCE
Odkręćmy. Pierwsze sztachnięcie mówi
nam, że to sos idealny na pobudkę. Polecamy śpiochom. Wita nas
mocno octowa papryka, która wwierca się NATYCHMIAST głęboko w
nasze nozdrza, dociera do mózgu, który dostaje z liścia, a potem
wraca, kopiąc dyskretnie ślinianki. No dobra, mało dyskretnie. Po
dwóch sekundach ślinimy się jak psy Pawłowa. Konsystencja jest
dość rzadka, lejąca się, choć zdecydowanie widać kawałki
papryki i innego dobra. Nieszczególnie cieszy nas brak dozownika,
ale w sumie sos nie należy do tych ekstremalnych, żeby trzeba było
odmierzać go kropelka po kropelce. Ponadto ma ładny, intensywnie
pomarańczowy kolor. Wygląda naturalnie, ale dla pewności przejdźmy do składu.
Nasz ostry przyjaciel ma w sobie następujące składniki: mieszankę
papryczek (64%) [papryczki habanero, scotch bonnet, sól, regulator
kwasowości: kwas octowy], woda, regulator kwasowości: kwas octowy,
sól, cebula, gorczyca, skrobia modyfikowana kukurydzana,
stabilizator: guma ksantanowa. Całkiem, całkiem przyzwoicie.
Żadnych sztucznych barwników ani smakowitych poprawiaczy ostrości
(zabronionych przecież w UE!). Jeśli chodzi o paprykę, skład
mieszanki wygląda obiecująco. Łyżki w dłoń i testujemy!
W GĘBIE
Kwaśno. O dziwo, nie jest to kwaśność
typowo octowa, tylko bardziej...hm, wydaje się, że pochodząca
z papryki? Ciężko orzec. Jest w niej pewna nutka cytryny, której
przecież nie ma w składzie! Ciekawe. Druga rzecz, w sumie łącząca
się z pierwszą: paprykowo. Bardzo, bardzo paprykowo. Ten sos
właściwie to papryką stoi. Przy okazji jest mało słony, więc
nic nie tłumi smaku, który utrzymuje się dość długo. Ostrość?
Przy sporej ilości naraz lekki rumieniec wstępuje na nasze piękne
blade lica, ale nie ma on większego związku z bólem. Ogrzewa od środka, pali
przyjemnie, ale umiarkowanie, więc nasze jelita i żołądki
oddychają z ulgą (od czasu do czasu trzeba). Czujemy się jak przy świątecznym kominku, śnieg za oknem, wieje, a tutaj cieplutko, nawet delikatnie przypieka - tylko tym razem od wewnątrz :)
W GŁOWIE
Pierwsze spostrzeżenie: dobrze
złożony. Prosty, nieskomplikowany skład dający całkiem niezły
efekt. Ten sos ma zdecydowanie więcej smaku niż palącej, czystej
ostrości. To taki produkt codziennego użytku: na kanapkę, do
pizzy, pieczonego kurczaka czy frytek, nawet w większych ilościach. Mocno uniwersalny, nie
pogryzie się z żadną potrawą, która potrzebuje odrobiny
pikanterii. Nas urzekł właśnie taką prostotą. Butelka jest
spora, choć u nas kończy się szybko, ponieważ jedno z nas,
Ostrożerców, jest od tego sosu uzależnione w bardzo poważny
sposób i dodaje go do WSZYSTKIEGO :) Momentami irytuje brak dozownika, ale to nic, ewentualnie
więcej radości (albo konwulsji ze strony współjedzących). Podsumowując, wyspiarze całkiem nieźle sobie poradzili, udowadniając tym samym,
że znają się na ostrych rzeczach wcale niezgorzej niż Amerykanie.
Brawo.
Ocena ogólna
Smak
Ostrość