[Moi drodzy, wybaczcie niewielką
przerwę w dostawach recenzji ostrych rzeczy! Zawirowania te
spowodowane są naprawdę nielichą sprawą – Ostrożercy otwierają
sklep internetowy! Wiąże się z tym cała masa papierologii (nie
wspominając już o sanepidzie...nie, naprawdę, NIE MÓWMY O TYM),
ale już bardzo-bardzo niedługo będzie można nabyć całą masę
przecudownych rzeczy piekących w obie strony (bardziej lub mniej
;)). Trzymajcie kciuki!
A teraz, coś na deser po obiedzie.
Musztarda, oczywiście. I to jaka!]
Colman's. Oto marka z historią, prosto
z nieskazitelnie białych rączek angielskich tradycjonalistów. W zeszłym roku firma ta
skończyła, bagatelka, 200 lat – i ma się całkiem dobrze (oprócz
tego, że należy aktualnie do koncernu Unilever). Na ten moment jest jedną z
najstarszych marek spożywczych na świecie. Intensywnie żółta
musztarda w charakterystycznym opakowaniu to jej pierwszy produkt i zarazem swoisty znak rozpoznawczy –
doczekała się nawet własnego muzeum! (w Norwich, jakby ktoś był
zainteresowany) Degustacja jej to trochę jak podróż w czasie –
między innymi dzięki temu, że słoiczek jest mocno retro (co jakiś
czas wychodzą edycje limitowane z przeróżnymi cudnymi grafikami).
Ponadto, receptura podobno ta sama od dwóch setek lat. To trochę zobowiązuje.
No dobrze, dobrze, już się nachwaliłam,
teraz czas na testy organoleptyczne.
W RĘCE
W życiu nie widziałam tak intensywnie
żółtej musztardy. No cóż, z jednej strony jest to główna cecha
rozpoznawcza jej 'gatunku' – musztardy angielskiej, która uznawana
jest za jedną z najostrzejszych na świecie. Takie opisy zawsze mnie
prowokują, nie mogłam więc i tej koleżance przepuścić. Lećmy
do składu. A więc: woda, sproszkowana gorczyca (21%), cukier, sól,
mąka pszenna, kurkuma, kwas cytrynowy. Aha! Już wiadomo, skąd ten
piękny kolorek. Kurkuma. Poza tym, nic szczególnie paskudnego ani
oryginalnego. Żadnych tajnych składników (może i lepiej...). Konsystencja jest dość
gęsta, to pewnie zasługa dodatku mąki. Zapach obiecujący, ostry,
typowo musztardowy - aż wierci w nosie :) Zajadajmy więc,
milordzie!
W GĘBIE
Słodko, może lekko kwaśno – i jak
na musztardę – wow, jest ostro! Duża łyżeczka potrafi wywołać
intensywny atak kaszlu i swoiste „zatkanie”. Brytyjczycy naprawdę
potrafią wycisnąć z gorczycy to, co najostrzejsze. Całość jest
mało octowa w porównaniu do innych musztard (np. dijońskich →
KLIK), zdecydowanie dominuje typowy, gorczycowy aromat. Jak dla mnie
jest może nieco zbyt gęsta i ciężka, ale to nie ma większego
znaczenia dla ogólnego wrażenia. Pod koniec nieco mączna w smaku, co średnio mi się podoba. Za to pomaga przy jesiennym katarze, serio, polecam. W dużych ilościach doprowadza
do wzruszeń – w inny sposób niż sosy oparte na papryczkach, ale
spłakać też się można.
W GŁOWIE
Musztarda Colman's. To zdecydowanie
kultowy produkt. Ciężko powiedzieć o nim coś złego, oprócz tej
nieszczęsnej, „podrasowanej” mąką konsystencji, którą
również nieco czuć w smaku... (w sumie, cieszę się, że to mąka,
a nie inne cholerstwo!). Tak czy siak, zdecydowanie trzeba jej
spróbować ze względu na naprawdę jedyny w swoim rodzaju smak i
wygląd. Tak jak tradycyjnego angielskiego śniadania (przypominam:
bekon, jajka, fasolka w słodkim sosie pomidorowym, kiełbasa, czasem
frytki. No i do tego nieśmiertelny 'brown sauce', który mnie
osobiście przyprawia o ciarki obrzydzenia...). Zdecydowanie
najlepsza będzie do ciężkich, tłustych mięsiw, ale tak naprawdę,
to jest mocno uniwersalna (jak to musztarda). Sosy, kanapki, zupy,
wszelakie przekąski. Duży plus za ostrość. I hipnotyzujący
kolor, który na szczęście jest efektem dodania znacznych ilości
kurkumy, a nie jakiegoś piekielnego syntetycznego barwnika
spożywczego. Całość znacząco różni się od musztard, które znamy z polskich półek, co może być dla bardziej konserwatywnych smakoszy pewną przeszkodą. Do mojego słowiańskiego podniebienia przypadła w umiarkowanym stopniu; nie jest to must have w kuchni - raczej przyjemna odmiana, choć fani znacznej ostrości powinni mieć ją na uwadze. Na pewno znakomicie się nada do wszelakich dań kuchni brytyjskiej (o ile taka w ogóle istnieje.. ;) )
Long live the Queen!
By Ostrożerczyni.
By Ostrożerczyni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz