Tym razem, Proszę Państwa, bierzemy
się za zupełnie nowy dział – OSTRE alkohole. Na pierwszy ogień
– Bernard z chili. Przez ostatnie lata browary kraftowe wyrastają
jak grzyby po deszczu zasypując rynek nowymi wynalazkami, z coraz
to ciekawszymi składnikami :) Czarny Kot z Radomia postanowił
zaryzykować z dodaniem chili do swojego piwa (niestety, nie
pochwalili się, jakiego konkretnie). Bernardy zawsze znane Nam były
jako całkiem niezłe piwa, takoż ochoczo przystąpiliśmy do
testów.
W RĘCE
Przyjrzyjmy się składowi. Głośni on tak: Piwo jasne pasteryzowane. Skład: woda, słód
jęczmienny, chmiel, wyciąg z papryczki chili. Alkohol 5,5% obj.
Możliwy osad naturalnego surowca!
Okej. Wyciąg z papryczki chili?
Wygląda niewinnie...ale lampka ostrzegawcza w naszych mózgach
rozjarza się lekko. Podejrzanie dużo takich 'wyciągów' niezbyt
dobrze działa na ostateczny kształt produktu... Nie sądźmy jednak
piwa po etykiecie! (całkiem niezłej zresztą). Empiryzm to jedyna
słuszna droga poznania, więc chwyćmy za otwieracz i pokal (full
profeska, a jak!).
W GĘBIE
Piana utrzymuje się krótko, nie jest
gęsta, typowa dla lagerów i innych lekkich jasnych piw. Kolor
słomkowy, jasny, lekko mętny. W zapachu absolutnie nie czuć chili,
ale też nie jest to typowy zapach piwa; jest w nim coś delikatnie
orientalnego. Przejdźmy do smaku.
Na początku piwo jest zaskakująco
zwykłe; lekko słodkawe, mało chmielowe, proste i nieskomplikowane
– ot, lekki i przyjemny lager. Potem okazuje się jednak, że
producent nie pomylił etykiet i mamy do czynienia z piwem z chili. O
bogowie. Pieczenie zaczyna się bez ostrzeżenia i utrzymuje się na
umiarkowanym, irytującym poziomie. Niestety, na dłuższą metę
jest męczące (choć po jakimś czasie człowiek się przyzwyczaja),
bo nie niesie ze sobą większego smaku – w końcu 'wyciąg z
papryczki chili', który widnieje w składzie – to prawdopodobnie
nic innego, jak kapsaicyna, drodzy Państwo. Zabronione jest
dodawanie czystej kapsaicyny do produktów (w obrębie UE), ale można
ją przemycić w tymże nieszkodliwym 'opakowaniu'. Nie ma to jednak
większego sensu, bo najpierw trzeba by zbudować jakiś smak, który
można by nią wzmocnić – tutaj mamy łagodność i prostotę, a
to słaba podpora. Zdecydowanie lepiej taki dodatek sprawdziłby się
w ciemnym piwie typu porter albo dark ale, bo fajnie mógłby wydobyć
ich aromat i skomponować się mocą. Naszym zdaniem jednak lepszy
efekt dałoby dodanie do procesu produkcji jakiejś ciekawej papryki,
np. tabasco lub pimento :)
W GŁOWIE
Jako piwo dla koneserów gatunków i
wszelakiego kraftu jest to produkt zupełnie przeciętny i z czystym
sumieniem można go sobie odpuścić. Dla Ostrożerców i wszelakich
chiliheadów będzie to po prostu ciekawostka. Można spróbować,
ale nie oczekujcie fajerwerków. Sama ostrość to przecież nie
wszystko :)
Gdzie kupić: spróbujcie we wszelakich Alkoholach Świata. Ten pochodzi z Chmielaków Krasnostawskich. W zwykłym spożywczaku raczej go nie uświadczycie, ale kto wie (no chyba, że jesteście z Radomia :)).
Mój Luby kocha ciekawe piwa i wszystko, co ostre, więc spodziewał się czegoś wyjątkowego. Oj zawiódł się bardzo... Ja po 1 łyku zwątpiłam, On był twardszy, wypił pół butelki. Pierwszy raz zdarzyło mu się wylanie piwa. Czegoś tak męczącego w życiu nie piliśmy i bardzo bardzo nie polecamy.
OdpowiedzUsuńMy też na bank już nigdy tego piwa nie kupimy... na pocieszenie dodamy, że mamy zakopanego w piwniczce Grand Imperial Portera z chili - to jest dopiero piwo! :) Jak już odleży swoje (jeszcze parę tygodni!) to z rozkoszą go zrecenzujemy. Swoją drogą, piliśmy go wielokrotnie bez sezonowana, polecamy! Ciężko go znaleźć w tej 'wariacji', ale jak się trafi - brać w ciemno!
UsuńBrowaru Amber? Koniecznie muszę poszukać, dziękuję :)
Usuń