No, kolejny sos od sztandarowej amerykańskiej marki Frank's Red Hot. Tym razem zamierzamy się delektować wersją Slammin' Sriracha, która ewidentnie podbija do jeszcze innej klasyki – sosu Sriracha Huy Fong'a, cuda stworzonego przez chińskiego imigranta, obecnie znanego i kochanego na całym świecie [sos, nie imigrant!]. Czy to w ogóle ma sens? Czy da się tutaj jeszcze coś poprawić? [albo zepsuć?] A może to coś zupełne nowego? Zaraz sprawdzimy.
W RĘCE
Według producenta, Frank's Red Hot Slammin' Sriracha jest nieco ostrzejszy niż klasyka – czyli Frank's Red Hot Original [KLIK]. Nie są to sosy z gatunku ostrych, o nie – tego nie możemy powiedzieć. Są pikantne, na poziomie 500-650 SHU, więc jeśli coś mamy tutaj oceniać, to będzie to zdecydowanie smak. Nie nastawiamy się na wypalanie twarzy, ale ślinka cieknie.
Obadajmy skład: ocet destylowany, sezonowane papryczki cayenne (21%), cukier, sól, puree z papryczek jalapeno (czerwone papryczki jalapeno (5%), sól, regulator kwasowości: kwas cytrynowy), woda, błonnik marchwiowy, czosnek w proszku, naturalne aromaty (soja), stabilizator: guma ksantanowa, przyprawy, papryka wędzona.
To podsyca naszą ciekawość. Wychodzi na to, że to sumie kombo dwóch sosów – klasycznego Frank's Red Hot i Sriracha (wow, ależ odkrycie!). Zapowiada się całkiem słodko. Samego jalapeno, na którym bazuje klasyczna Sriracha nie ma tutaj zbyt wiele, może dlatego, żeby nie dominowało smaku – w końcu to Frank's.
W GĘBIE
Sos jest bardzo gęsty – w porównaniu
do innych kolegów z tej serii. Nie ma dozownika, co sugeruje nam, że
należy go używać hojnie. Rozumiemy aluzję. Pływają drobniuśkie
kawałki papryki i przypraw, ale ogólnie jest to sos o konsystencji
musu. Pachnie zdecydowanie czosnkowo – i lekko słodko. Octowość
niezbyt wyczuwalna – choć niby ocet jest w Frank's Red Hot
Slammin' Sriracha na pierwszym miejscu w składzie.
Test organoleptyczny: Słodko i bardzo
czosnkowo. Nie ulepkowo, czuć, że jest to papryka, ale podkręcona
cukrem – w sumie, tak jak w klasycznym sosie Sriracha. Dopiero po
chwili odzywa się ocet, fajnie miksując się ze słodyczą –
ciekawy kontrast. Na samiuśkim końcu nadchodzi uczucie ostrości –
na poziomie wręcz niewinnym, jeśli weźmiemy pod uwagę przeciętną
ostrość spożywanych przez nas rzeczy. W tym sosie czuć naprawdę
sporo różnych, kontrastujących ze sobą smaków – aczkolwiek na
szczęście umyka nam tutaj lekko chemiczny posmak, jaki zdarzało
nam się wyczuwać w innych sosach typu Sriracha (i
Srirachopodobnych...). Nie jest też tutaj wyczuwalny klasyczny
Frank's z jego dominującą octowością. Ani jedno, ani drugie –
coś pośredniego. W sumie, to dobrze, nic się nie powtarza, ale
pewnie nie zostanie odkryciem roku.
W GŁOWIE
Uwielbiam ostre jedzenie, od papryczek jalapeno zaczynałam. Będąc na Bali ostatnio próbowałam sambal matah - ta przyprawa naprawdę mnie rozpaliła, była intensywna, ale pyszna! Na https://indonesia.pl/ czytałam nie tylko o atrakcjach, ale właśnie kuchni indonezyjskiej.
OdpowiedzUsuń